Wyjdę…myślę…po burzy zobaczyć jaki świat piękny…a tu atak…dziobanie i dźwięki nadlatujących myśliwców floty imperialnej…i kawy nie trzeba….włazi do domu…grzebie w lodówce…i wycieraczkę prać trzeba….sąsiedzi powystraszani bo jak ja mam wolne to Oni przerąbane…psy ganiają…koty tylko nocą wychodzą na otwartą przestrzeń….pierzasty armagedon….przyłapałam się na tym, że jak chychodzę z domu to najpierw obczajam dach…jak go tam nie ma to blady strach…skąd zaatakuje głód na pomarańczowych łapach…
Biebrzańska Wiedźma